W nocy wymknąłem się z jaskini niezauważony. Wiedziałem gdzie mam szukać boskich wilków, bo sam niegdyś nim byłem. Poszedłem do Gwieździstego Lasu, gdzie panowała zupełna cisza. Położyłem się pod jednym z drzew i choć nie chciałem tego powiedzieć to jednak musiałem.
-Chcę umrzeć.-powiedziałem łamiącym się głosem. Boskie wilki usłyszały mnie i od razu poznały.
-Przyznaj, że jesteś zdrajcą.-rozkazali mi.
-Jestem zdrajcą.-potwierdziłem, choć chciałem gorąco zaprzeczyć.
-Przyznaj, że nie kochasz Rosalie. Wtedy będziesz mógł stać się duchem po śmierci.-usłyszawszy to, moje serce przeszył ostry ból. Co mam zrobić?
-Co będzie, jeśli tego nie uczynię?-zapytałem.
-Po prostu nie będziesz duchem, tylko umrzesz bez dostępu do swoich przyjaciół.-odpowiedzieli.
-Zrobię wszystko, co tylko zechcecie. Jednak nie mogę powiedzieć, że nie kocham Rosalie!-wybuchnąłem nie zwracając najmniejszej uwagi, że mówię do boskich wilków.
-A więc, godzisz się z tym, że już nigdy nie zobaczysz swojej pięknej wadery i swojej mądrej córki?-zaśmiał się z kpiną jeden z boskich wilków.
-Nie! Proszę dajcie mi inne zadanie!-błagałem ich.
-Hm...No dobrze. A więc, damy ci proste zadanie. Na początku wejdź do Błękitnej Zatoki a tam zanurz się, aż do samego dołu. Musisz wykopać tunel pod wodą, do drugiego brzegu zatoki. Masz na to czterdzieści minut.-przeraziłem się, gdy usłyszałem, co mnie czeka.
-Rozumiem. Podejmuję się zadania.-powiedziałem z wahaniem.
-Powodzenia.-powiedział z drwiną jeden z boskich wilków.
Pognałem nad Błękitną Zatokę, gdzie od razu zanurzyłem się w lodowatej wodzie. Spojrzałem w dół, jednak nie dostrzegłem dna. Zacząłem się bać. Cóż mnie może czekać? Płynąłem w dół, ale nadal nie mogłem znaleźć dna. Spoglądając w bok, dostrzegłem coś pięknego. To coś, było białe, miało błękitne oczy i piękny uśmiech.
-Teraz moja kolei.-uśmiechnęła się do mnie. Podpłynąłem do niej i poznałem ją natychmiast. To była moja Rosalie. Pamiętam, jak ja ją ratowałem, gdy ona miała potyczkę z boskimi wilkami. Wzięła mnie na plecy i mimo, że nie była świetną pływaczką, poprowadziła nas w bardzo ciemne miejsce. I nagle zobaczyłem to:
To miejsce było pełne życia. Jak w oceanie! Nie wierzyłem w ten cały przebieg zdarzeń. Na początku dostałem śmiertelnie niebezpieczne wyzwanie, później spotkałem moją partnerkę, a teraz zobaczyłem to miejsce.
-Dlaczego się zjawiłaś?-spytałem Rosalie.
-Bałam się o ciebie.-odpowiedziała, patrząc na mnie z czułością.
-Mogło coś ci się stać! Boskie wilki mogły cię zauważyć, a to by się dobrze nie skończyło, uwierz mi.-mówiłem.-Skąd w ogóle wiedziałaś, że jestem w zatoce?
-Zapomniałeś, że czytam w myślach? Nie tak trudno wedrzeć się do umysłu boskich.-uśmiechnęła się złośliwie. Płynęliśmy dalej, tylko, że ja nie wiedziałem gdzie znajduje się nasz cel. To znaczy mój cel.
-Gdzie zmierzamy, Rosalie?-zapytałem.
-Do miejsca, gdzie można wykopać tunel. Jak zapewne zauważyłeś, tutaj nigdzie nie mogłeś znaleźć dna. Wiesz dlaczego? Boskie wilki zaczarowały to miejsce, żebyś nie był w stanie zrobić zadania, zleconego przez nie.-wyjaśniała.-Tylko, uprzedzam. To, że ja wiem, gdzie da się wykopać tunel, nie oznacza, że dalsza część zadania pójdzie jak z płatka.
-To znaczy?-spytałem zdezorientowany.
-Zaraz zobaczysz.
Płynęliśmy jeszcze parę minut. Znów moje oczy napotkały bardzo dziwny widok.
-Co to j-jest?-wyjąkałem.
-Może trochę przypomina meduzy, ale jest to coś zapewne stworzone przez boskie wilki.-wyjaśniła Rosalie.
-A co one robią?-spytałem, bojąc się odpowiedzi.
-Rażą prądem. Tylko, że jeśli się dotknie czerwonego kłębku to czuje się oprócz prądu, potężny gorąc. W niebieskim zaś, oprócz prądu, czuje się przeraźliwy chłód.-tłumaczyła mi partnerka.
-No ale, skąd, u licha wilki mają prąd?!-spytałem z irytacją.
-Od ludzi, rzecz jasna. Nie wiem, jak boskie zdobyły prąd, ale to świadczy tylko o ich przebiegłości.
-I co ja mam z tym zrobić?-wkurzało mnie już to, że muszę jej zadawać tyle pytań. No bo przecież ja również należałem do boskich wilków, więc powinienem, popisać się większą znajomością tego co postawili przed moim losem.
-Musisz je wykopać. Uprzedzam, że według sądów boskich wilków, stwierdziłam, że kopie się je około 30 minut.-ostrzegła mnie.
-Nie zdążę!-krzyknąłem w rozpaczy.-Rosalie, dziękuję ci. Wracaj teraz do reszty watahy. Będą się niepokoić, tym bardziej, jeśli zniknie cała para Alfa.
-Nie wyobrażam sobie, opuścić cię w takim momencie choć na sekundę, Dark!-wzburzyła się.
-No dobrze.-poddałem się.
Zacząłem kopać czerwony kłębek. Po kilku sekundach poczułem palący mnie ból, stworzony przez nagły przypływ prądu do mojego ciała. Później doszedł ból stworzony przez gorąco. Co jakiś czas spoglądałem na Rosalie, starając się przy tym nie okazywać choćby najmniejszego zmęczenia.
-Nie musisz tego robić.-powiedziała, gdy zobaczyła jak cierpię.
-Rosalie, o wiele mnie będę cierpieć, jeśli to wykopię o będę żył z tobą, choćby w postaci ducha.-powiedziawszy to, nie zwracając uwagi na ból, uśmiechnąłem się do niej szelmowsko.
Gdy tak kopałem nadal czerwony kłębek, poczułem jak serce zwalnia swój rytm. Nagle...przestało mi bić.
Nie czułem nawet bólu. Byłem prawie szczęśliwy. Prawie, ponieważ nie czułem przy sobie obecności Rosalie. Nie wiem kiedy to się stało, ale wiem, że poczułem życie i pełen optymizm.
-Nie umieraj.-usłyszałem bardzo młody głos.-Tato, nie umieraj.
Bella...Moja córka....Miała żywioł życia, więc cały mój los, leżał w jej mocach. Mój organizm zaczął pracować, a ja otworzyłem oczy.
-Dziękuję...Bella....-wyszeptałem do córki.
-Nie dziękuj. Nie kop. Po prostu bądź szczęśliwy.-mówiła, cała we łzach.
-Nie mogę być szczęśliwy bez was. Serce nie jest mi potrzebne do życia. Do życia potrzebne jesteście mi wy dwie.-spojrzałem na Rosalie, która siedziała skulona również cała we łzach, jak Bella.-Dlatego muszę wykopać ten tunel, aby być chociażby duchem.
Mimo sprzeciwów wader, kopałem zawzięcie. Pewnie się zastanawiacie, jakim cudem, wszyscy oddychaliśmy pod wodą? Tak, to może się wydawać dziwne, ale ponieważ kiedyś byłem jednym z boskich wilków, mogłem udzielać niektóre swoje specjalne moce moim najbliższym. W tym wypadku specjalnością moją było oddychanie pod wodą. No więc podzieliłem się tym darem z moimi towarzyszkami. Kopałem dalej, aż w końcu zająłem się niebieskim kłębkiem. Z tym szło prościej, gdyż nigdy nie przeszkadzało mi zimno. Moje życie podtrzymywała Bella. W końcu skończyłem kopać niebieski kłębek. Powędrowałem początkiem tuneli aby dokopać się do końca. Towarzyszki podążały za mną. Było w tym tunelu bardzo ciasno, co nie umożliwiało mi szybkiego poruszania się. Bałem się najbardziej tego, że nie wykonam zadania na czas. W końcu doszedłem do końca, i czym prędzej wyszedłem z wody. Padłem na ziemię.
-Zrobiłem wszystko o co mnie prosiliście.-powiedziałem do boskich wilków, resztkami sił.
-Nie zrobiłeś tylko zrobiliście.-poprawił mnie jeden z nich.
-Nie mówiliście, że nie może mi nikt pomóc.-stwierdziłem, pewny siebie.
-Wrrr....-Rosalie zapewne przeczytała coś w ich umysłach.
-Koniec końców, zabijcie mnie a następnie, dajcie mi możliwość zostania duchem.-zabrzmiało to jak rozkaz z mojej strony. Stwierdziłem, że zapewne boskie wilki, przeszywają mnie lodowatym wzrokiem z gwiazd. Rosalie i Bella zamarły patrząc co się ze mną dzieje, bo nagle przestałem oddychać. Zanim o czymkolwiek pomyślałem, zmieniłem się w ducha. Nie czułem serca, nie czułem swojego mózgu, nie czułem łap ani głowy. Czułem tylko jedno...szczęście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz