niedziela, 12 stycznia 2014

Od Kazana


Tego dnia postanowiłem pójść nad zatokę i spędzić tam cały dzień. Nie zamierzałem dzisiaj robić nic jak tylko odpoczywać. Gdy jednak się tam zjawiłem szybko zrozumiałem, że z moich planów nici. Zauważyłem leżącego przy brzegu małego szczeniaka. Nie był to mały wilk, to było psie szczenię. Wyczułem od niego zapach ludzi. Poza tym wyglądem ani trochę nie przypominał wilka. Maluch szlochał i nawet nie zauważył mojego przybycia. Westchnąłem i podszedłem do szczeniaka.
- Hej mały. Czy coś się stało?
- Zgubiłem się - łkał
Tak jak myślałem. Widząc zapłakane oczy szczeniaka nie mogłem się powstrzymać.
- Emm... wiesz, jeśli chcesz to mogę ci pomóc wrócić do domu.
- Naprawdę? - zapytał
- No... tak - odpowiedziałem
- Dziękuję - ucieszył się i mnie przytulił.
No pięknie, to teraz się porobiło. Wstałem i uśmiechnąłem się do szczeniaka.
- No to chodźmy.
Ruszyliśmy w drogę. Znałem drogę prowadzącą do miasta chodź z niej nie korzystałem. Wiedziałem co może mnie tam spotkać. Teraz jednak cóż miałem zrobić. Maluch wydawał się taki załamany. Gdzieś tak w połowie drogi zapytałem:
- Właściwie to jak znalazłeś się tak daleko od domu?
- Goniłem wiewiórkę - odparł z uśmiechem.
- Ah... no tak.
Głupio się przyznać lecz ja również w dzieciństwie ganiałem wiewiórki. Tylko, że ja znałem las. Wiedziałem jak wrócić do domu.Zatrzymaliśmy się na skaju lasu. W dolinie było już widać wioskę.
- Oto i twój dom - powiedziałem
- Nie idziesz dalej? - zapytał
- Nie mogę. - stwierdziłem
- Dlaczego? Przedstawił bym cię rodzicom. Na pewno byli by ci wdzięczni.
- Raczej w to wątpię - uśmiechnąłem się lekko - Z resztą nawet gdyby twoi rodzice byli by wdzięczni ludzie z miasteczka nie pozwolili by mi się nawet do niego zbliżyć.
Szczeniak patrzał na mnie zaskoczony. Chyba nie rozumiał kim jestem. Nic dziwnego. W końcu jest jeszcze młody. Kiedyś zrozumie, że wilki nie mogą żyć wśród psów i ludzi.
- No, idź już. - trąciłem go nosem
- Dziękuję! - zawołał odbiegając
Uśmiechnąłem się i stałem tak jeszcze chwilę patrząc jak malec odbiega. Postanowiłem wrócić do zatoki nim jeszcze nastanie noc. I tak już nie miałem nic lepszego do roboty. Mniej więcej w połowie drogi spotkałem Anaye.
- Witaj. Wybierasz się gdzieś? - zapytała
- Witaj - przywitałem się - Własnie zmierzam nad zatokę. Może wybierzesz się ze mną?


<Anaya?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz